In the kidnapping the time was doing differently, and when a victim meet someone special, there's no time.
*Perspektywa Rose*
W końcu jakimś cudem udało się ich "pokonać".Trudno tą akcje uznać za sukces.Udało nam się zabić jednego z nich,oraz jednego zranić.Pozostało ich wciąż sporo.Poza tym w naszych szeregach zostały zranione dwie osoby: Caroline i Simon.Dodatkowo porwali Lily!Wciąż nie mogę się z tym pogodzić.Gdy tylko James poczuje się lepiej i pomożemy Simonowi i Caroline wyzdrowieć musimy ją koniecznie odbić.Tylko,że Jamesowi specjalnie nie zależy na Rose i obawiam się,że może nie chcieć wykonać takiej akcji.Będę musiała go jakoś przekonać.Całe szczęście mogę liczyć na mojego Jaspera.Jest przy mnie cały czas i mnie wspiera.
Usłyszałam krzyki Caroline.Najwidoczniej James wziął się do roboty i postanowił jakoś ją wyleczyć.Choć szczerze mu się dziwię.Naszym "lekarzem" zawsze był Simon.On umiał wyleczyć prawie wszystko.Wrodzony talent.Dlatego James powinien pomóc najpierw jemu.Ale James to James,zawsze musi zrobić wszystko inaczej.I znaleźć powód by się na nas wydrzeć.Chyba właśnie znalazł....
-Rose!
-Tak szefie? - zawsze tak do niego się zwracałam.Gdy tak go nazywałam robił się spokojniejszy.
-Dlaczego tu jest taki burdel?Kto tu jest od sprzątania?!
-Właściwie to Lily.
-Ale jej tu nie ma!Więc ty się tym zajmij!
Może się uda.Jeśli odpowiednio przeprowadzę tę rozmowę,James zgodzi się na akcje.
-Dobrze wiesz,że ja nie nadaję się do sprzątania.Równie dobrze mógłby się z tym męczyć Simon.Rose jest niezastąpiona,myślę,że warto by ją odzyskać.
-Jeśli myślisz,że będziemy się narażać dla tej idiotki to się mylisz!
-Ty tu rządzisz szefie.Ale wiedz,że porwali ją,bo kazałeś jej jechać ze zranioną nogą!Niby jak mogła uciec?Ale to twoja decyzja.Uważasz,że jest niepotrzebna?Okej.Miłego sprzątania!
James bardzo mnie zdenerwował.Weszłam do "swojego" pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi.Tak bardzo martwię się o Rose.Jeśli ten idiota nie zorganizuje akcji,powiem,że pojadę po nią sama z Jasperem.Nie wypuści połowy gangu na stratę i będzie zmuszony pojechać z nami.Jednak na razie trzeba czekać aż Simon i
Caroline wyzdrowieją.Oby tylko Lily wytrzymała do tego czasu!
*perspektywa Lily*
Czułam się okropnie.Obudziłam się w ciemnym,pustym pomieszczeniu -jakby więzieniu,ale wiedziałam że jestem porwana przez idiotów z drugiego gangu.Jeśli wzięli mnie tu jako zakładnika,to niech nie liczą,że mój gang po mnie przyjedzie.Oni mnie nienawidzą.No może z wyjątkiem Rose,ale ona jedna nic nie zrobi.A jeśli wzięli mnie tu na tortury,to niech to robią szybciej,dłużej nie wytrzymam tutaj.Moja noga nie daje mi żyć.Ten ból,jest gorszy niż ten wcześniejszy.Cała jestem we krwi.Do tego strasznie chcę mi się pić.Nie wiem ile byłam nieprzytomna,ale na pewno nie krótko.Błagam wody!
Znów byłam nieprzytomna.A gdy się przebudziłam słyszałam kłótnie.Normalnie przez chwilę czułam się jak w domu.Tylko,że to nie te głosy.Doczołgałam się do metalowych drzwi,aby móc podsłuchać ich rozmowę.Jeden głos rozpoznałam,był to mój porywacz,ale drugiego głosu nie mogłam za nic rozszyfrować.Przyłożyłam ucho do drzwi i skupiłam swoją całą uwagę na rozmowie,a raczej kłótni.
-Jak to trzymacie kogoś,w waszej celi?Czy wyście powariowali?To nienormalne nawet,jak na ten wasz "gang" braciszku!
To był ten drugi milszy głos."Braciszku"?Czyżby jeden z naszych kochanych gangsterów miał prawdziwego brata,z którym utrzymuje kontakt?
-Nie mieszaj się w to.To nie twoja sprawa.Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
-Ale powiedz mi chociaż po co?
-To nie jest jakaś tam dziewczynka,tylko dziewczyna z gangu,który jest naszą konkurencją i bardzo chcielibyśmy go wytępić.Posiadając ją,zwabimy resztę paczki.
-Mimo wszystko mi się to nie podoba.
-Trudno się mówi.Najlepiej stąd znikaj.
I chłopak faktycznie poszedł.Bynajmniej tak wywnioskowałam z odgłosów kroków.Jakie było moje zdziwienie,gdy po pół godziny ktoś otworzył moją "celę".
Przyjrzałam się chłopakowi,który to zrobił.Był przystojny i sądząc po jego sylwetce,często odwiedzał siłownię.Z początku pomyślałam,że to jakiś nie znany nam członek ich gangu,ale się do mnie naprawdę uśmiechnął,co nie pasowałoby do któregokolwiek z tego gangu.
-Nie bój się.Wyciągnę cię stąd.
Podał mi rękę i wyszliśmy z pomieszczenia.Było mi trudno iść ze względu na zmęczenie i zranioną nogę,ale oparłam się o jego bark i dałam jakoś radę.Chłopak znał wnętrze budynku i w miarę szybko udało nam się stamtąd uciec.Kiedy byliśmy już na zewnątrz przyjrzał mi się uważniej.
-Nie wyglądasz na gangsterkę. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-A ty nie wyglądasz mi na....właśnie na kogo?
-Hmmm trudno mnie określić.Z jednej strony w ogóle nie należę do waszego mafijnego świata,ale z drugiej strony mój braciszek....i sam już nie wiem.
-Powiedzmy,że rozumiem.
-No a jak jest dokładnie z tobą?
-Myślę,że jeśli bym Co to powiedziała,twój brat nie byłby zachwycony,bo przecież byś mu to przekazał.
-Nie przekaże.Naprawdę.Nie jestem jak mój brat.Można mi zaufać.
-Hmm a nie posłuchanie go i wypuszczenie mnie z tej celi stanowczo wskazuje,że można ci zaufać.
-Ohh dobrze wiesz o czym mówię.Nieposłuszeństwo mojemu bratu to zupełnie inna sprawa.Poza tym niespecjalnie cię to martwi.
-Zabawne.No dobrze,no to przyjmijmy,że Ci ufam.
-Przyjmuje.
-No to jestem w tym gangu,bo nie mam rodziny ani nikogo,a oni mnie znaleźli i pomogli mi mniej więcej przeżyć.Za to u nich jestem.Do moich obowiązków należy głównie sprzątanie i gotowanie tym kretynom.Jeśli chodzi o akcję to ja jestem ta,która coś ukradnie,albo będzie pilnowała tyłów,bo do niczego innego się nie nadaje.Nie potrafiłabym w kogoś strzelić,czy kogoś dźgnąć...dobra nie chcę o tym mówić.Za to jaka jestem strasznie mnie nienawidzą,no może jedna osoba tam mnie lubi,a reszta by się mnie pozbyła,gdyby nie fakt,że mogłabym zdradzić o nich wiele,więc raczej nikt by po mnie nie przyszedł i to jest ta informacja,która zmartwiła by twojego brata.
-No powiem,że mnie zaskoczyłaś.Ale przynajmniej wiem,czemu nie wyglądasz mi na groźną z mafii jakiejś,albo coś.
-Ale nikomu nie powiesz nic.
-Bądź spokojna,mówiłem przecież,że można mi zaufać.Dobra chodź,zaraz kogoś zainteresuje twoje zniknięcie,wierz mi.
-A tak się spytam,dokąd mam iść?
-A już ja Cię gdzieś ukryje.A i jestem Justin,jakbyś jednak postanowiła,że chcesz wiedzieć.
-Okej.Ja jestem Lily.
Może to dziwne.Ale właśnie go polubiłam.Zobaczymy tylko,czy naprawdę,można mu zaufać.Na razie wykończona biegłam za nim,miejąc nadzieję,że nie kłamie i pomoże mi się ukryć.
------------------------
No to jest 3 rozdział.Mam nadzieję,że się spodoba i będą chociaż w komentarze...póki nie będzie nie dodam następnego,bo to bez sensu.Miłego czytania;) xoxo